środa, 28 listopada 2012

Grzanki czosnkowe z serem

Będąc dziś w sklepie zauważyłam bagietki i choć nie przepadam za czosnkiem, zapragnęły mi się grzanki czosnkowe z serem - smakowity pomysł na odporność, tym bardziej w tym sezonie i w świetle mrozów, które mają nas przywitać w najbliższy weekend. Jutro dodatkowo zupa cebulowa, ostatnio jedna z moich ulubionych.

  • bagietka,
  • masło,
  • czosnek (świeży bądź granulowany),
  • ser w kostce lub starty,
Z naczyń potrzebna mi była miarka plastikowa, która nadaje się do mikrofali.

  1. kroję bagietkę w paski, grubość około 2cm, po skosie, tak by grzanki wyszły idealne na 2-3 gryzy.
  2. masło wsadzam do naczynka i na półtorej minuty wstawiam do mikrofali,
  3. dosypuję czosnek, mieszam dokładnie, 
  4. jeśli jest zbyt płynne dodaję jeszcze trochę (zimnego) masła,
  5. smaruję łyżeczką grzanki,
  6. posypuję startym serem,
  7. zapiekam aż ser się stopi.
Szybkie, całkiem tanie (bagietka ok. 1,60zł, kawałek sera 3zł (a nie zużywamy całego)) i pyszne! Zdjęcia nie mam, bo niestety za szybko się zjadły.

Jutro może cebulowa jaką znam.

sobota, 3 listopada 2012

Kiedyś to jednak powinien być dziennik

Minęło półtora miesiąca, Amon waży 6kg, więc w dalszym ciągu jest kruszynką, ale nadal w normie. Ma pięć miesięcy już! Zleciało, naprawdę cholernie szybko.

---

Brakuje mi czasu na pisanie. Mam czas na pracę, muzykę, nawet na książki (kiedy karmię małego), mam jak napić się gorącej herbaty, którą sączę właśnie teraz, widziałam się z przyjaciółką, więc nawet życie towarzyskie jako tak się utrzymuje na znośnym poziomie, jednak wciąż nie wiem kiedy zorganizować sobie czas na pisanie. Czy to postów na blogu, czy wpisów w zakurzonym pamiętniku, który ma zapisane zaledwie dwie ze stu stron, czy nawet opowiadań, tak jak kiedyś mojej powieści...
Brakuje mi liter, brakuje mi słów. Miałam pisać listy, nadal nie mogę się zebrać, bo tak dziwnie pisać listy z kimś, z kim pisze się praktycznie codziennie przez Facebooka.

---

Urodzinowy sezon w mojej rodzinie zbliża się ku końcowi, zostałam ja, Krzyś i moja babcia, więc zdecydowanie bliżej niż dalej w tym zakupowym i kreatywnym szaleństwie, bo bądźmy szczerzy - kupno dobrego prezentu nie jest czynnością banalną.
Krzysia na szczęście słucham, więc pomysłów na prezent dla niego mam masę, teraz zostaje się tylko zdecydować co to będzie: ostatnia część oryginalnej Diuny, jakaś ładna woda toaletowa (o borze, nie mogę sobie przypomnieć co to jeszcze mogło być!), obowiązkowo piękny i duży kubek do kawy, skrzynka na narzędzia, albo dzienny kalendarz, najlepiej A4 i personalizowany (sygnowany logiem Pudło.be), no wiem, że chciałby też marynarkę sportową...
Zobaczymy co uda mi się dorwać, bo pole do popisu mam ogromne (większość zależy od potencjału finansowego tak naprawdę). Przede mną na szczęście jeszcze ponad miesiąc czasu.

Na ITAD jednak nie pojedziemy, Amon jest jeszcze za mały, a poza towarzystwem nic innego nas w tej konferencji nie kusi. Innym razem pojedziemy do Rzeszowa.

---

Niby jestem szczęśliwa, niby mam na co się uśmiechać, ale z drugiej strony jest wciąż we mnie to małe ziarnko poczucia niedokochania...

niedziela, 16 września 2012

Digiscrap po raz pierwszy

Zapisałam się do scrapujace-polki.ning.com i choć jeszcze nie do końca ogarniam tę stronę, jej wygląd ani społeczność, to się podpięłam pod jedno z wyzwań. Nie jestem pewna o co w nich chodzi, poza zrobieniem tego co w wytycznych, ale nie ważne, liczy się zabawa, a fajnie było oderwać się od pracy i zająć czymś tak po prostu przyjemnym, jak praca z Photoshopem.

Zaczęliśmy już oglądać szósty sezon Desperate Housewifes, bezgranicznie uwielbiam ten serial, od nowa wciągnęliśmy się też w Archiwum X, więc jest na co patrzeć gdy karmię Amona.
Byliśmy u lekarza, waży 5,5kg, więc niedużo, ale nie na tyle mało, by mieć niedowagę.

Cały czas jest taki grzeczny.

A tak wygląda ta moja praca.
Podoba się? Uwielbiam to Amonka zdjęcie, jak widać.

poniedziałek, 10 września 2012

Macierzyństwo czyli...

zmęczenie wcale tak nie męczy

Nie sypiam mało, bo gdy mały uśnie koło dziesiątej, to potrafi czasem spać jednym ciągiem nawet do siódmej rano, kiedy to moje piersi marzą tylko by pozbyć się nadmiaru mleka. Gdy się grymasi w łóżeczku to zaraz dostaje jedzenie i za moment znów usypia (śpi potem znów do 10-11, a jak nie pośpi to jest marudny cały dzień), więc naprawdę muszę przyznać, że trafiło nam się cudowne dziecko.
Zmęczenie polega na tym, że nie potrafię się skupić na pracy, tak? Bo jednak dziecię chce jeść, a potem trzeba posprzątać, przebrać go, zrobić obiad i jeszcze usiąść do kreatywnej roboty, która mówiąc szczerze po prostu mi ostatnio nie wychodzi, bo cała inwencja twórcza jest ustawiona na obiad oraz wygodne ułożenie się do karmienia...

Brakuje mi czasu, by zająć się albumem dla Amona, jest zaczęty, wygląda nieźle, tylko trzeba tam jeszcze trochę rzeczy napisać, bo ostatni wpis jest z 30. tygodnia ciąży, z dnia, kiedy szłam na prenatalne, bo nas mój ginekolog wystraszył, że mam mało wód.
Brakuje mi czasu, by zrobić coś dla siebie, zrobić sobie szablon na bloga, pomalować paznokcie, czy nawet wypić herbatę póki jest ciepła...

Więc. Amon ma trzy miesiące i tydzień, w przyszłym tygodniu szczepienie i badania.

niedziela, 2 września 2012

Candy u kreatywnie.folog.pl

i chęć by wrócić do pisania


Czas wrócić do blogowania. Na przełamanie lodów wrzucam wpis z tym Candy, bo w ten sposób łatwiej zacząć. Maluszek ma trzy miesiące, rośnie jak na drożdżach, przesypia zazwyczaj całe noce i potrafi już się sam chwilę pobawić, więc rośnie ilość mojego wolnego czasu jak i tęsknota za zrobieniem czegoś ładnego. Najprawdopodobniej zacznę od dokończenia mojego 'dzięciołaczego albumu'. Nasz synek ma na imię Amon, ludzie choć w pierwszym momencie proszą o powtórzenie, to naprawdę są zachwyceni tym imieniem. I może tyle na dzisiaj? Skoro ma to być dziennik, to może napiszę jutro, przynajmniej postaram się.

środa, 28 marca 2012

Ciąża ciążą, ale...

Nie dajmy się zwariować

Przeglądając sobie spokojnie Facebooka trafiłam na ten oto link: http://fajnamama.pl/tabletki-z-lozyska/, tytuł mnie zaintrygował, choć i na wstępie obrzydził.

Po przeczytaniu treści w sumie zabrakło mi słów. Dużo rzeczy rozumiem, nikt nigdy nie stwierdził, że mam wąski umysł, ale TO jest coś, co się w moim mózgu nie mieści. Tak jak picie tranu, wyciągów z ziół czy innych dziwnych preparatów pochodzenia zwierzęcego, potrafię zrozumieć, tak jak jedzenie surowych ryb, surowego mięsa i wszystkiego innego czym żywią się ludzie kochający mięso, jest dla mnie normalne, tak zjedzenie czegoś, co jest ludzkie wydaje mi się po prostu kanibalizmem. Zjedzenie własnego łożyska
po pierwsze: faktycznie kojarzy mi się z odruchami zwierzęcymi,
po drugie: jest dla mnie po prostu ohydne,
po trzecie: nie różni się dla mnie niczym od zjedzenia własnego palca, choćby nie wiem ile miał mieć witamin,
po czwarte: wydaje mi się okropnie niehigieniczne, nie dość, że ten kawałek mięsa rozwijał się razem z moim maleństwem, to rozwijał się we mnie, w środku mojego brzucha i tak jak dziecko jest pięknym stworzeniem, tak łożysko napawa mnie obrzydzeniem, samo w sobie...

Może i jestem zacofana, jednak mój mózg krzyczy za każdym razem gdy wspomnę treść artykułu.


Poza tym ten artykuł uzmysłowił mi, że jedzenie kredy szkolnej lub paprykarzu z miodem w ciąży to coś normalnego, a jeśli nie normalnego, to przynajmniej znajdującego się wciąż w granicach rozsądku.
Sama nie mam zbyt wielu ciążowych zachcianek, ewentualna ochota na czekoladę, sok jabłkowy czy kwaśną herbatę nieznacznie tylko wybiega poza normy zachowania bez ciąży - ale może ja po prostu jestem inna?

sobota, 24 marca 2012

Po co mi kolejny blog?

A więc tak, nazywam się Yzoja (a konkretniej Angelika Wincenta) i jestem blogoholiczką - mam ich dużo, znacznie więcej niż jestem w stanie ogarnąć. Do Bloggera nigdy nie umiałam się przekonać - może teraz nadszedł właśnie ten czas?

Mam dwadzieścia lat, jestem w siódmym miesiącu ciąży z facetem mojego życia o wdzięcznym imieniu Krzysztof. Dzieciaczek ma być chłopcem, wymarzonym Amonem. Studiowałam Biofizykę w Katowicach, jednak musiałam z wyżej wymienionego powodu przestać po roku - nie, nie żałuję. Zajmuję się głównie i tak robieniem stron internetowych i całej ich otoczki.

Poza tym kocham muzykę, w szczególności zespół Innerpartysystem, który rozpadł się trochę ponad pół roku temu, jednak nie ona będzie tematem tego bloga.

Ostatnimi czasy zabawiam się w kurę domową, bawię się w szycie i gotowanie - właśnie o tej części mojego życia ma być ten blog.
...a gdy mały będzie już z nami, pewnie też stanie się tematem.

W głowie mam kilka tematów dotyczących ogólnie kobiet, a na żadnego innego mojego bloga to wszystko by po prostu nie pasowało.